piątek, 2 listopada 2012

Rozdział I

Wylądowali przy Grimmuald Place 12. Wszyscy oprócz Molly i Artura wylądowali na ziemii, ale szybko z niej wstali i otrzepując ubranie zbliżyli się do państwa Weasley. Na przeciw wyszli im Moody, Remus i Tonks.
- Szybko - Rzekł Remus rozglądając się po ulicy.
- Zaczekaj - Rzekł Moody i podszedł do Harrego - Jaki ptak pomógł Ci na II roku wydostać się z Komnaty Tajemnic.
- Był to feniks Dumbeldore'a - Odrzekł bliznowaty i wszyscy od razu ruszyli do Kwatery Głównej. Od progu przywitał ich dyrektor Hogwartu.
- Więc Severus miał rację - Powiedział i uśmiechnął się na widok przybyłych. Harry posłał Ronowi i Hermionie pytające spojrzenie.
- W czym miał rację? - Zapytała Hermiona omiatając spojrzeniem najpierw Dumbeldore'a, a potem resztę Zakonu.
- Miał rację o tym, że przypuszczą na Was atak - Odparł Lupin, zanim pani Weasley zdążyła mu przerwać, jak zwykle nie chciała by dzieci wiedziały za dużo o Zakonie.
- I tak po prostu kazaliście nam czekać!? Nie uprzedziliście nas, żebyśmy się bronili!? - Pisnęła Hermiona gromiąc spojrzeniem cały Zakon.
- Hermiono...  Uspokój się... - Wyszeptała Tonks.
- Nie! Nie mam ochoty z Wami rozmawiać, rozumiem, że nie należymy do Zakonu, ale powinniście nas powiadomić o zagrożeniu! A co jakby Harry'ego nie było akurat w domu i nie miał przy sobie różdzki? Przecież wpadły prosto w łapy Śmierciożerców! - Warknęła brązowowłosa i weszła na górę, a Harry i Ron pobiegli za nią, byli spokojniejsi niż ona, ale równie źli.
- Woooow... ale im powiedziałaś Hermiona - Wyraził swój podziw Ron.
- Oni naprawdę ciągle uważają nas za dzieciaki, którym nie warto mówić o czymkolwiek - Warknęła Hermiona wchodząc do pierwszego lepszego pustego pokoju.
- To wcale nie tak... Napewno nie tak - Szepnęła wchodząca do pokoju Ginny.
- No napewno nie! Nie rozumiem jak mogli nas narazić na takie niebezpieczeństwo! A podobno są dorośli! - Krzyczała Hermiona próbując dać upust nagromadzonym przez całe wakacje emocjom.
- Hermiono spokojnie - Szepnął Harry, który już zdążył ochłonąć - Mnie też się to nie podoba, ale może mieli powód żeby niczego nam nie mówić - Próbował ich wytłumaczyć Wybraniec.
- Nie usprawiedliwiaj ich - Powiedziała piskliwie starsza Gryfonka, której głos ze zdenerwowania podskoczył o oktawę.
- Już... Już wystarczy - Szepnęła Ginny przytulając do siebie przyjaciółkę, naprawdę nie rozumiała jej zachowania. Nigdy nie zachowywała się tak... Skrajnie. I  w ogóle rzadko ostatnio rozmawiały, Hermiona bardzo się ostatnio zamknęła w sobie. Obie westchnęły w tym samym czasie, a miny wszystkich czworga nie były zadowolone.

***

Peron 9 i 3/4 tonął w tłumach uczniów cieszących się na powrót do szkoły. W końcu nauka w tym zmaku byłą taka fascynująca i magiczna! Kilka pierwszoroczniaków żegnało się rozpaczliwie z rodzicami, co niektórzy bardzo cieszyli się słysząc już wiele historii o Hogwarcie. Harry, Ron, Fred, George i Ginny stali z państwem Weasley pogrążeni w rozmowie. Tylko Hermiona trzymała się na uboczu jeszcze nieco zła z powodu ostatnio zaistniałej sytuacji. Nie mogła sobie wyobrazić... Dorośli ludzie i do tego Dumbeldore, którego zawsze uważała za jednego z najmądrzejszych ludzi jakich miała okazję poznać.
- Hermiono... - Powiedziała pani Weasley kładąc jej dłoń na ramieniu, odwróciła się do nich i mimo wszystko uśmiechnęła się delikatnie.
- Pamiętajcie, że teraz w Hogwarcie nic już nie będzie takie, jak było zawsze. Do zamku wkroczyło wiele zła, w końcu jest tam wiele osób silnie powiązanych ze Śmierciożercami i Sami-Wiecie-Kim - Powiedział Artur Weasley, a w tej samej chwili Hermiona zobaczyła niedaleko przed sobą platynowe włosy Dracona Malfoya. Mimowolnie wzdrygnęła się na jego widok... Nadal pamiętała to wydarzenie sprzed miesiąca... I on chyba też, bo patrzył na nią z kpiarskim uśmieszkiem, oczami jednak nieco wyrażając to samo co Hermiona - niepewność.

*Miesiąc wcześniej*

Hermiona miała już naprawdę mało czasu na wskoczenie do kominka, by zjawić się w Norze. Pozwolono jej iść samej na Pokątną tylko pod warunkiem, że wróci na czas, a jej czas właśnie się kończył. W ręce niosła torbę z książkami na nadchodzący rok szkolny. Naprawdę nie chciała chodzić bocznymi uliczkami, tymi ciemnymi, przerażającymi, ale nie miała czasu przepychać się między ludźmi, a spóźnić też się nie chciała. Dlatego wkroczyła w jedną z małych uliczek. Jeden zakręt i droga wolna! I wtedy właśnie usłyszała ten głos, znany jej już od wielu lat, głos, który zawsze ją obrażał i wyśmiewał.
- Nasza urocza szlama na Pokątnej - Zadrwił Draco patrząc na brązowowłosą i na jej torbę. Szybko się przy niej znalazł i sięgnął do torby - Książki - Prychnął - Oczywiście, bo co innego mogłaby kupować szlama? - Zaśmiał się i zbliżył do niej nieznacznie rzucając podręcznik do jej torby.
- Odczep się Malfoy - Warknęła Hermiona i odwróciła się z zamiarem odejścia.
- Nie tak szybko Granger - Odparł groźnie Draco i złapał za jej nadgarstek przyciągając ją do siebie. Otoczył jej twarz bladym spojrzeniem szaro-błękitnych tęczówek i spostrzegł na jej twarzy to co chciał zobaczyć- strach.
- Zostaw mnie - Powiedziała piskliwie i sięgnęła do kieszeni po różdżkę. Malfoy tylko uśmiechnął się kpiarsko i wytrącił jej magiczny przyrząd oraz torbę z dłoni przygniatając ją do ściany- Oszalałeś!? - Warknęła, ale blondyn zamknął jej usta dłonią i patrzył na jej ciało, po czym stwierdził, że przez te wakacje wypiękniała, nie była już małą dziewczynką, miała bardzo ponętne, zgrabne ciało. Po chwili przejechał dłońmi po jej ciele od policzków, aż po biodra. Dziewczyna wpatrywała się przerażona w jego twarz, czego on od niej do cholery chciał!? Przecież zawsze ją wyzywał,a teraz co!? Jego dotyk powodował nieprzyjemne dreszcze na plecach Gryfonki. Było przerażona jego zachowaniem, ale jednocześnie pojawiła się także i nowa emocja. Coś czego nigdy wcześniej nie czuła, bo nigdy nie dochodziło między nią, a jakimkolwiek chłopakiem do tego rodzaju bliskości, poczuła lekkie podniecenie, chociaż i tak górował nad nią strach. Wiedziała, że musi przystąpić do działania i po chwili postanowiła go uderzyć pięścią w twarz, jednak chłopak był o wiele zbyt spostrzegawczy i zatrzymał boleśnie jej dłoń przybijając ją swoimi dłońmi do ściany, z drugą zrobił to samo. Hermiona zaczęła krzyczeć i piszczeć o pomoc próbując wyrwał dłonie ze stalowego uścisku Malfoya. Chłopak nieco się zaniepokoił. A co jak ktoś ich usłyszy i zobaczy go w dwuznacznej pozycji ze szlamą? Puścić jej też nie mógł, bo był pewien, że tak jak kiedyś otrzymałby od niej solidnego sierpowego. Nie pozostało mu nic innego jak ją uciszyć i to w dość nie typowy sposób, bo złączył jej usta ze swoimi i wepchnął jej prawie język do gardła, jednak to co się stało potem zdziwiło ich o wiele bardziej, bowiem Hermiona przestała się szamotać i z szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w Dracona. Obluźnił uścisk dłoni i położył dłonie w jej talii przyciągając ją do siebie, a ona złapała za brzegi jego czarnej marynarki i przyciągnęła do siebie bardziej jego twarz, zaczęli się całować bez opamiętania, z dziką namiętnością. Po chwili przerwali pocałunek i otworzyli powoli oczy, które natychmiast rozszerzyli w przerażeniu, zszokowaniu i zmieszaniu. Oderwali się do siebie jak najszybciej.
- Masz szczęście Granger... Spadaj - Wydyszał zmieszany Draco oddychając głośno, podobnie miała Hermiona, która jak w amoku zabrała swoją torbę i różdżkę z ziemi i szybko się wycofała na ulicę. Draco przez moment stał oparty o ścianę i patrzył przed siebie nie wiedząc co myśleć, potem po wychyleniu się za róg zobaczył jak Granger zniknęła w szmaragdowych płomieniach.

*Teraz*

Na twarzy Hermiony pojawiło się to samo zmieszanie co tamtego dnia, ogarnęła ją wielka niepewność. Myślała o tym zdarzeniu przez całą resztę wakacji. Powróciły wszystkie emocje. Co teraz? Tyle razy wspominała tamto zdarzenie, że zaczynało być dla niej nierealne, coś jak sen, a może koszmar? Jednak teraz stała niedaleko całego sprawcy zdarzenia i wiedziała, że to się stało naprawdę. Przez moment z twarzy Dracona odczytywała podobne sobie emocje, dopóki tamten się nie opamiętał i nie narzucił na twarz kpiarskiego uśmieszku. Ale zaraz potem stało się coś, co wstrząsnęło Hermioną. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że nie jest jedyną Dracona, bo on przecież miała wiele dziewczyn, ale jednak sprawiło jej to lekki ból. Do Malfoya podeszła wysoka dziewczyna o długich, sięgających do pasa platynowych włosach i wściekle zielonych, dużych oczach, po czym bez ogródek skradła Draconowi krótki pocałunek w policzek. Była niewyobrażalnie piękna, miała nieskazitelnie bladą cerę, bez żadnej skazy, była w zielonej, idealnie dopasowanej do figury sukience. I Hermiona miała wrażenie, że odpowiada za to krew wili. Dziewczyna musiała być półwilą, tylko co robiła w Hogwarcie? Przecież prędzej widziałoby się ją w Beauxbatons. Malfoy posłał Granger kolejny kpiarski uśmiech widząc jej zmieszanie na widok ślicznej towarzyszki, dlatego szybko odwróciła spojrzenie.
- ... Więc dlatego powinniście być ostrożni - Usłyszała ostatnie słowa Artura Weasleya. O kurczę, nie pamięta zupełnie nic z tego, co powiedział.
- Wchodźcie do pociągu! - Poleciła im pani Weasley całując po kolei każde z dzieci w policzek, po czym cała szóstka wgramoliła się do autobusu. Hermiona złapała delikatnie Ginny za łokieć.
- Co? - Zapytała rudowłosa i Hermiona pokazała jej piękność stojącą obok Malfoya - O kurczę... Kim ona jest? - Zapytała młoda Weasley patrząc na dziewczynę, która zdecydowanie mogłaby być miss świata. Hermiona w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami. Szli korytarzem szukając wolnego przedziału i właśnie w tej chwili napatoczyli się na Malfoya i piękną miss. Chłopcy naturalnie poświęcili na nią całą swoją uwagę, po czym Ginny wepchnęła ich do przedziału, za to Hermiona spojrzała chłodno na Draco, którego z pewnością satysfakcjonowało jej wcześniejsze zmieszanie. "Nienawidzę go" Pomyślała Granger siadając na miejscu z ponurą miną "Nienawidzę" powtórzyła w myślach i wróciła do tamtego wspomnienia.

czwartek, 1 listopada 2012

Prolog

Ostatnie dni wakacji mijały tak szybko. Został zaledwie nie cały tydzień do powrotu do Hogwartu na kolejny rok szkolny i właściwie to Hermiona cieszyła się z tego powodu. Cały ostatni miesiąc przesiedziała w Norze codziennie musząc słuchać utarczek Rona. Był jej przyjacielem - dobrze, ale mógł sobie darować. To nie była jej wina, że kazano jej tutaj siedzieć. O wiele lepszy ubaw miałaby z rodzicami, ze swoimi mugolskimi znajomymi. A tak... Nie mogła nawet iść za daleko od tego przeklętego domu, bo zaraz włączały się dziesiątki alarmów. Zakon już naprawdę przesadzał z tymi zabezpieczeniami. Przecież to Harry, który dopiero parę dni temu wrócił z domu swojego wujostwa, był w największym niebezpieczeństwie. Wstała z małej górki i ruszyła z powrotem do Nory, opatulając się szczelniej swetrem. Już od progu usłyszała głos Rona.
- Uwaga wróciła królowa fochów - Zawołał i zaśmiał się z własnego żartu, szkoda tylko, że nikt mu nie zawtórował.
- Zamknij się Weasley - Warknęła brązowowłosa i zgromiła go spojrzeniem.
- Hermiona, szukałam Cię - Rudowłosa Ginny właśnie zeszła ze schodów, słysząc głos Granger.
- O co chodzi? - Zapytała starsza Gryfonka patrząc nieco gniewnie na jej brata.
- Właściwie... - Spojrzała na chłopców grających w magiczne szachy, przez moment wzrok rudej i Harrego się spotkały - Musimy o tym porozmawiać na osobności - Dokończyła z naciskiem ostatnie zdanie, ale w tej samej chwili Norą potężnie zatrzęsło i to tak, że dziewczęta musiały się przytrzymać poręczy schodów by się nie wywrócić.
- Co do cho... - Zaczął Ron, ale przerwała mu Molly Weasley.
- Wszyscy na zewnątrz! Ale już! - Zawołała pani Weasley i wszyscy szybko wybiegli z domu. Nad Norą uniosło się parę czarnych postaci na miotłach, którzy miotali zaklęcia w dom państwa Weasley.
- Molly! Gdzie Fred? - Zapytał Artur Weasley, który właśnie do nich dobiegł - Szybko, mamy niedaleko świstoklik - Krzyknął, a struga pochodząca z zaklęcia przeleciała mu nad ramieniem. Dwóch śmierciożerców zbliżało się do nich niebezpiecznie - Wyjmijcie różczki, chrońcie się i za mną! - Wykrzyczał Artur biegnąc ku górce, na której jeszcze niedawno siedziała Hermiona. Po chwili obok nich znaleźli się bliźniaki, wszędzie było pełno błysków rzucanych w popłochu zaklęć - Szybciej! - Ponaglił ich pan Weasley. Stanęli nad starym butem.
- Drętwota! - Krzyknął Harry trafiając w postać na miotle, która teraz spadła nieprzytomnie na ziemię.
- Jeden... Już! - Wszyscy w tym samym momencie dotknęli buta, a świat zakręcił się dookoła.

Tak na wstępie

Jest to mój pierwszy blog o tematyce Dramione i przeczytałam już parę blogów o tej tematyce. Jestem w optymistycznym nastoju, że mi się uda :) W tym roku poszłam do liceum, ale postaram sie, by posty znajdowały się tutaj w miarę regularnie. Potrzebuję też waszego wsparcia, waszych komentarzy i krytyki. To mnie zawsze motywuje do pracy. No to hop :)